Lermoos – urokliwa miejscowość w Tyrolu
Lermoos – miasteczko w Tyrolu z widokiem na Zugspitze
Lermoos to niewielka austriacka miejscowość, w której mieszka zaledwie nieco ponad tysiąc mieszkańców. Jest to już Tyrol, ale z Garmisch-Partenkirchen jest tutaj dosłownie 25 kilometrów, więc warto przyjechać tutaj będąc w Bawarii.
W sezonie zimowym i letnim zapewne jest tutaj więcej turystów niż miejscowych. Nie wiadomo do końca, od czego wzięła się nazwa miasta. Według jednych źródeł może pochodzić ona od „Lärchenmoos” czyli mchu modrzewia. Z kolei inne źródła podają, że pochodzi ona od „Larinmos” czyli od pustych wrzosowisk. Lermoos to jedna najstarszych miejscowości w regionie Ausserfern. Pierwsze wzmianki o miasteczku pochodzą z końca XI wieku, czyli ma ono blisko tysiącletnią historię.
Dojazd do Lermoos
Do Lermoos jest bezpośrednie połączenie z Monachium. Czas jazdy pociągiem zajmuje niecałe dwie godziny. Jest to jedna z niewielu austriackich miejscowości, do których można dojechać na bawarskim bilecie regionalnym (Bayern Ticket). Przy wjeździe do Austrii proszę się zapoznać z aktualnymi informacjami odnośnie przekraczania granicy (kwestia pandemiczna). Szczegółowe info o biletach kolejowych znajdziecie we wpisie o Bayern Ticket.
Lermoos zimą
Fani sportów zimowych znajdą tutaj swój raj na ziemi. Ośrodek narciarski Grubigstein zapewnia ponad 30 kilometrów świetnie przygotowanych tras zjazdowych o różnym stopniu trudności. To wszystko na wysokości 1000-2100 m.n.p.m. Sezon narciarski trwa tutaj zazwyczaj od grudnia do kwietnia. Narciarze biegowi i miłośnicy sanek także nie będą się tutaj nudzić.
Tyrol latem
Lermoos to raj dla fanów górskich wędrówek. Jedną z największych atrakcji miasteczka jest kolejka gondolowa na Grubigstein (2 233 m n.p.m.).
Kolejka na Grubigstein
Kolejka składa się z dwóch części. Z samego dołu wjedziemy do stacji środkowej. Po czym musimy się przesiąść, aby wjechać na wysokość 2028 m n.p.m. Nieco wyżej (2050 m n.p.m) znajduje się Grubighütte, gdzie możemy skosztować tutejszych przysmaków. Widoki z wysokości ponad dwóch tysięcy metrów robią wrażenie. Można tutaj siedzieć godzinami i podziwiać piękno przyrody.
Na Grubigstein wiedzie oczywiście szlak, ale jako że jest to dwutysięcznik, trasa jest przeznaczona dla bardziej zaawansowanych. Z tej góry zjeżdżają także fani kolarstwa górskiego. Jest to także miejsce z, którego startują paralotniarze. Fani golfa mogą skorzystać z pola golfowego usytuowanego między Lermoos i Ehrwald. Widoki na piękno gór są tu dodatkowym atutem. W upalne dni warto skorzystać z basenu otwartego Panoramabad z widokiem na Zugspitze. Miłośnicy górskich wędrówek będą zachwyceni tutejszymi szlakami. O tym będzie za chwilę.
Tuftlalm (1496 m n.p.m.)
Obok dworca kolejowego w Lermoos zaczyna się szlak na Tuftlalm. Są dwie drogi. W lewo wiedzie szlak przez Kohlbergsteig (łatwiejszy), a w prawo szlak przez Böser-Winkel-Steig (trudniejszy).
W lipcu zeszłego roku poszedłem w prawo z kolegą Markiem. Byliśmy nieświadomi, że ten wariant jest aż tak wymagający. Zaletą tej drogi jest to, że idziemy praktycznie cały czas przez las i chronimy się przed słońcem. Napotykamy jednak korzenie drzew, kamienie, a momentami jest dużo błota. I tak szliśmy niecałe dwie godziny. Naszym oczom ukazała się platforma widokowa, z której panorama miasta wygląda wspaniale, a górujące nad Lermoos szczyty pokazały się w całej swej okazałości. Następnie udaliśmy się do Tuftlalm, aby napić się czegoś zimnego po wyczerpującej wędrówce.
Inne szczyty Tyrolu
Osoby lubiące wyzwania i mające lepszą kondycję mogą iść dalej na Daniela (2340 m n.p.m. – najwyższy szczyt Ammergauer Alpen) i Upsspitze (2332 m n.p.m.). My jednak nie wdrapaliśmy się na te szczyty i zeszliśmy do miasteczka łatwiejszym zejściem. Następnie wjechaliśmy kolejką na Grubigstein (2 233 m.n.p.m.). Były to dobrze wydane pieniądze. Widoki były cudne tego dnia. Następnie zjechaliśmy kolejką gondolową w dół. Na koniec wycieczki udaliśmy się do kościoła parafialnego św. Katarzyny w Lermoos i do pobliskiego sklepu SPAR , gdzie zaopatrzyliśmy się w pamiątki i austriackie przysmaki.
Tak skończyła się wyprawa do Tyrolu. Dobrze wspominam ten wyjazd. Z pewnością tu jeszcze wrócę, gdy sytuacja pandemiczna się uspokoi i będzie można swobodnie przekraczać granicę bez ograniczeń. Chętnie zdobędę któryś z tutejszych dwutysięczników. Już mam za sobą zdobycie dwutysięczników w Tatrach i niemieckich Alpach. Teraz pora na Tyrol.
To już wszystko na dzisiaj na blogu Kierunek Bawaria. Zapraszam także na mojego Facebooka i Instagrama. Z góry dziękuję za każdy komentarz, polubienie i zaobserwowanie w Social Mediach. Takie wsparcie bardzo motywuje do działania i do powstania kolejnych treści na blogu.🙂